Do pewnego momentu drugi dzień Świąt Wielkanocnych przebiegał na telefonie Aborcji bez Granic całkiem spokojnie. Kilka telefonów przeplatanych rozmową z rodziną czy kolejnymi odcinkami “Domu z Papieru”.
Do czasu pewnej rozmowy…
Zadzwoniła kobieta (załóżmy, że miała na imię Aneta), zaczęła opowiadać, że ma przyjaciółkę Martę w 4 miesiącu ciąży, która wczoraj zadzwoniła do niej, że chce tą ciążę przerwać. Jej stan psychiczny nie był najlepszy, mówiła, że chce skończyć ze sobą. Wystraszyło to Anetę, nie miała możliwości podjechać do niej osobiście, więc zgłosiła to na policję, która podjechała do niej. Oczywiście Marta do niczego się nie przyznała, nie pokazała pełnej korespondencji z Anetą. Policja odjechała, a Marta wiecej nie chciała rozmawiać z koleżanką.
Natomiast Aneta, zadzwoniła do nas z pytaniem co może zrobić, aby zapobiec przerwaniu ciąży przez koleżankę.
Doznałam lekkiego szoku, takiej prośby jeszcze nie miałyśmy.
Zapytałam Anety, dlaczego chce decydować za inne osoby, co powinny zrobić? Kto dał jej prawo układać życie Marcie?
Odpowiedziała, mi, że ona nie zgadza sie z tym aby Marta przerwała ciążę, bo ona by tak nie zrobiła. Poprosiłam ją aby sama zaszła w ciążę, postąpi wtedy jak bedzie chciała, żeby uszanowała decyzje Marty.
Marta jest dorosłą osobą, wie czego chce i dlaczego takie decyzje podejmuje.
Aneta zapytała mnie, czy w takiej sytuacji jej nie pomogę.
Pomogłabym, osobie w ciąży, która zadzwoniłaby do nas, dowiedziałaby sie jakie ma opcje, co może zrobić. Ale ja za nikogo decydować nie będę. I każdemu będę odradzać to robić.
Nie nasza to sprawa.
Każdy ma prawo do podejmowania decyzji w zgodzie z sobą. Trzeba wysłuchać tej osoby, nie próbować przekonać ja do swoich racji.
Przykro mi, że Marta ma/miała taką przyjaciółkę.